Choć oglądało mi się nieco słabiej od poprzedniego sezonu, to dalej całość oceniam naprawdę dobrze. Całość obejrzana ciągiem.
Trochę nie rozumiem wprowadzania wątku ojca Miguela. Myślałem, że okaże się on ważną postacią, a w sumie pojawił się, okazało się, że jest taki, jakim opisywała go matka Miguela. No i to by było na tyle, wracamy do Stanów.
Coś czuję, że tatuś Miguela jeszcze powróci. Całość ogląda się dobrze, nawet bardzo, ale tylko jeżeli przymknie się oko na naiwność scenariusza (zero konsekwencji za czyny) i otworzy serce na nostalgię i kulturę Okinawy.
Fakt da się to obejrzeć ciągiem ale tylko dla fabuły. Jeżeli chodzi o karate, które w całym tym serialu jest jako tło tła. Silver coś tam próbuje żeby to wyglądało jak normalny trening ale z dość marnym skutkiem (komendy nie są wydawane w języku japońskim a powinne) i to w serialu, w którym trzech aktorów trenowało karate w prawdziwym życiu to wręcz wygląda bardzo mizernie