Niektóre przydługie sceny musiałem przewijać.
Sceny miłosne jak zwykle u Sheridana chyba żona mu pisze.
Gwiazdorzy-seniorzy wcale mnie nie porwali. Ale nie wątpię, że fetyszystom znanych nazwisk pewnie się spodoba.
Może w 2 sezonie będzie ciekawiej jak Spencer wreszcie wróci do Montany.
Jakie przydługie sceny?
I weź no się odfanzol od Sheridanowej żony i wątków miłosnych, bo miłość kpie jest najważniejsza.
Np. super długie ujęcie na strumyk, po strzelaninie na pustkowiu, przeciągane pejsaże po horyzont, sceny w szkole reedukującej dla Indianek itd.
Wątki miłosne w tym serialu są rodem z telenoweli.
Spencer z zespołem stresu pourazowego, uzależniony od adrenaliny, który 4 lata po wojnie nie wraca do domu i taka osoba tak łatwo się zakochuje?
Dramat Jacka i Elisabeth i ich ''wzruszające rozmowy'' w scenach po poronieniu, które mają niechybnie przygotować widza na adopcję.
Ale to nic dziwnego. KAŻDY związek w uniwersum Yellowstone jest płaski jak ich rancho.
Dobry komentarz. Wątek miłosny pomiędzy Spencerem i blond
lalą to kicz rodem z harlekina. Debilne dialogi i patrzenie sobie w oczy to sceny z tendetnych romansów.
Bardziej podpada pod melodramat kostiumowy niż western. No i po co te nierealne sceny z holownikiem i rekinami.
Jak dobrze, że ktoś to napisał. Czytam tu zachwyty nad tym romansem, a to nieznośna opera mydlana. Nie mogłam tego zdzierżyć. Najpierw
„W pustyni i w puszczy”, potem prawie „Szczęki” wjechały (tu aż parsknęłam), no i „Titanic” musiał być . Ręce mi opadły. Beth i Rip to para z biglem przy tych maślakach.