Przychodzi Jacek Mikołajczak do sklepu, podchodzi do lady i mówi do sprzedawczyni: Pokaż mi swoje towary.
Przychodzi Jacek Mikołajczak do baru i mówi:
- dostanę jeszcze trochę gulaszu?
- już nie ma
- nawet małej miseczki?
- nawet mieseczki
- mogę wylizać garnek?
Wyobrażam sobie jak będąc w obcym mieście pyta przechodnia "pokaż mi jak dojść... do ratusza", albo przed klubem "po prostu mnie wpuść" i "chyba przywalę ci w mordę".