Jest film i słuchając wypowiedzi byłych uczestników widać sporo błędów, nieścisłości. Sądzę, że go
wrobiono. Dzieciom wiele można wmówić.
Bez dwóch zdań były nieścisłości proceduralne, np. podczas przesłuchiwania dzieci zadawano pytania nakierowujące je na określoną odpowiedź, sugestywne lub nastawione na "shaming" jeśli nie odpowiedzą wedle toku narzuconego przez tego, który przesłuchiwał, zwracał na to uwagę jeden z rodziców, ci co byli przesłuchiwani, biegły sądowy.
Myślę, że facet (Arnold Friedman) ogólnie miał problem, sam się przyznał do swojej pedofilii, ale mimo wszystko był dobrym człowiekiem, na tyle na ile jego natura mu na to pozwalała oraz ta jego perwersja/skrzywienie. Wiemy wszyscy jaką sprawiedliwość egzekwują organy do tego powołane - zwłaszcza w USA, wszystko nakierowane na tą dziwnie rozumianą efektywność działania: żeby KOGOŚ tylko przymknąć, żeby nie było że nic nie zrobiliśmy, ktoś musi zostać skazany, dla przykładu poszedł on - cośtam musiało być na rzeczy w to nie wątpię, natomiast ciężko uwierzyć, że na tak dużą skalę i dokładnie w takich okolicznościach. Szczególnie wzbudza wątpliwości ten proces "przymykania pedofila" - chamska ustawka, a potem zaciskanie żelaznej obręczy i nagle jak grzyby po deszczu wyrastają zarzuty, bez żadnych wcześniejszych zgłoszeń na niego, nie miał przestępstw na swoim koncie, sposób w jaki wypytywano dzieciaki też jest skandaliczny.
Bzdury. Tutaj nie ma wątpliwości czy byli winni czy nie? Dokumnet przedstawia fakty wybiórczo, tak żeby oglądający miał wątpliwości i zastanawiał się jak było. W rzeczywistości sprawa była dużo bardziej klarowna przy ilości dowodów,które zostały zgromadzone.