... ze strony reżysera, że biorąc sobie na warsztat tak niewyszukaną i lichą fabularnie materię nie daje jej się wymknąć spod kontroli i serwuje nam udaną(!) komedie mieszczańską. Przerysowuje postacie, każde nam się śmiać na okrągło z tego, że ktoś źle śpiewa (brawa dla partii wokalnych i dla Streep, która im dała mimikę) i właściwie wszystko mu się udaje, a potyka się tylko odrobinę w miejscu, w którym problemy mają wszyscy, w zakończeniu. Aktorzy owszem, świetni. Choć nieco inaczej rozłożyłbym akcenty zachwytu, Streep gra to co zawsze, Grant ma rolę napisaną dokładnie dla siebie, za to wielkie brawa dla pianisty. Helberg z cudownym wdziękiem kradnie kolejne sceny bez oglądania się na swych bardziej znanych partnerów.
Pełen szacunek i ogromny podziw dla wyśmienitej,nadzwyczajnej kreacji Meryl Streep
Jeszcze długo długo po seansie zastanawiałem się, czy aby tymi szczerymi uśmiechami pani Meryl Streep nie zaklepała sobie oskarowej statuetki. I zgadzam, że choć twarz już mocno ponaciągana to mimikę ma nadal przednią, nadal zachwyca.